Praca w archiwum bywa podobna do pracy detektywa. Jedna niewielka notatka prowadzi przez zawiłe ścieżki archiwalnych akt do kolejnych odkryć. A efektem jest książka – opowieść o dokumentach, ludziach i miejscach. „Książka tytuł ma roboczy „15 listopada 1948 r., czyli jak to się wszystko zaczęło – geneza i pierwsze lata działalności Archiwum Państwowego w Olsztynie” - mówi Rafał Gelo z Archiwum Państwowego w Olsztynie, który podjął się spisania początków olsztyńskiego Archiwum.

Na tym, by w Olsztynie powstało Archiwum, zależało zarówno Wydziałowi Archiwów Państwowych Ministerstwa Oświaty, jak i ówczesnym wojewodom – Zygmuntowi Roblowi i Wiktorowi Jaśkiewiczowi. „Chcieli podnieść rangę i prestiż samego miasta i województwa olsztyńskiego, a także zdawali sobie sprawę, że archiwum jest zapleczem dla naukowców” - wyjaśnia Rafała Gelo. A prestiż Olsztyna wiązali również z powstaniem w mieście uczelni wyższej, która mogłaby korzystać z archiwalnych zasobów. Czasy tuż powojenne były trudne i niepewne, a to ogromne dziedzictwo trzeba było uratować.

Ówczesny Wydział Archiwów Państwowych sprawdzał każdą informację docierającą z terenu województwa i weryfikował wartość dokumentacji. I tak właśnie w zbiorach pojawiła się tajemnicza notatka. „Została ona sporządzona na podstawie informacji złożonej przez pierwszego dyrektora szkoły podstawowej w Miłakowie, pana Kozłowskiego, że w Miłakowie są dokumenty bardzo wartościowe. Do lustracji został wyznaczony i w teren pojechał dr Piotr Bańkowski. Przyjechał do Miłakowa i ku jego zaskoczeniu stwierdził, że są tam zdeponowane akta z byłego Staatsarchiv Königsberg, czyli Archiwum Państwowego w Królewcu” - opowiada Rafał Gelo. Były to akta Uniwersytetu Królewieckiego i jego Kuratorium, ale też inne dokumenty, które zostały szybko zabezpieczone w magazynach znajdujących się w olsztyńskim zamku. I to właśnie te bezcenne akta stały się zalążkiem zasobu Archiwum Państwowego w Olsztynie. Ale jest jeszcze jedno tajemnicze znalezisko, dokonane przez prof. Karola Górskiego. „W Dzikowie Iławeckim, koło Górowa Iławeckiego, w piwnicy znalazł szczątki archiwum rodowego von Schwerinów i przewiózł je do zamku w Olsztynie. I to miał być ten główny zrąb, to miały być te dwie skrzynie profesora Górskiego plus dokumenty, które w Instytucie Mazurskim miała pani Emilia Sukertowa-Biedrawina. To miał być ten zrąb, ten pierwszy zalążek Archiwum Państwowego w Olsztynie. Natomiast zbiory miłakowskie spowodowały, że to już nabrało prawdziwego charakteru” - mówi Rafał Gelo.

Początki działania tej niezwykłej instytucji wiążą się również z ludźmi, dla których ratowanie bezcennych dokumentów było zajęciem pasjonującym, ale i ryzykownym. Książka „15 listopada 1948 r., czyli jak to się wszystko zaczęło – geneza i pierwsze lata działalności Archiwum Państwowego w Olsztynie” będzie opisywać ich losy.